~~Emily~~
Ponieważ nie miałam dzisiaj zajęć, ubrałam się i wyszłam z domu, by pospacerować i przemyśleć parę spraw. Najpierw jednak udałam się do Starbucksa na kawę. Zamówiłam moje ukochane cappuccino i usiadłam w miejscu gdzie miałam doskonały widok na ulice i mogłam podglądać ludzi, którym często zdarzają się śmieszne wpadki. Moje rozmyślania przerwał dźwięk oznaczający SMS-a.
Nadawca:Zastrzeżony
Odbiorca:Emily
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uważaj na to z kim się zaprzyjaźniasz słonko, przekaż młodemu Tomlinsonowi, że zbyt długo czekałem z zemstą. Jeśli nakapujecie policji on, ty i twoja żałosna przyjaciółeczka szybciej pożegnacie się ze światem niż miałem to w planach skarbie.
X
Wystraszyłym się nie na żarty. Poczułam jak moje oczy napełniają się łzami, ale zamrugałam pozbywając się ich. Nie do końca wiedząc co robię wybrałam numer do Louisa i załamującym się głosem poprosiłam go by tu przyjechał, zgodził się bez wahania. Po kilku minutach dojechał na miejsce i usiadł obok mnie, a ja się...rozbeczałam ( zawsze miałam słabe nerwy).
-W co ja się wpakowałam?- wyszeptałam ocierając łzy i bez słowa oddałam mu telefon. Patrzyłam jak oczy mu ciemnieją z każdym przeczytanym słowem. Potem wstał i chwycił mnie za nadgarstek.
-Jedziemy do mnie muszę ci wszystko wytłumaczyć i nie rycz, bo ludzie myślą, że przeze mnie, słyszysz?-powiedział władczym tonem, po czym szybkim krokiem wyszliśmy z kawiarni. Wsiadłam do jego auta, oczywiście innego niż ostatnio. Kiedy dojechaliśmy, zobaczyłam ogromny dom, Louis zaczął szukać kluczyków. Przeklął pod nosem, gdy po kilku minutach nadal nie umiał ich znaleźć, jednak mi się znudziło czekanie na niego i wpadłam na znakomity pomysł ...zadzwoniłam do drzwi. On obdarzył mnie spojrzeniem mówiącym: prawie znalazłem! Otworzył nam chłopak z kręconymi włosami, uśmiechnął się szeroko na widok Tomlinsona. Zauważyłam przyczajonego farbowanego blondyna, który czekał na dobry moment, by oblać tego pierwszego wodą.
-Emily, to jest Harry należy do naszego gangu, a ten za nim to Niall mój najlepszy przyjaciel,a gdzieś tam się kręci Zayn. -Lou przerwał niezręczną ciszę.
-Chłopaki to Emily musimy jej coś wyjaśnić...
~~Harry~~
Ta dziewczyna. Niezła jest, ale boję się że jak ją spróbuje poderwać to Tomlinson mnie zabije. Jest inna niż reszta jego partnerek na jedną noc czyli cycate blondi z wielkim dupskiem, w sumie one bardziej przypominają krowę niż człowieka, a bym był zapomniał każda ma wytapetowaną mordę.
-Gdzie jest reszta chłopaków i Paul?-moje rozmyślania przerwał głos Louisa.
-Grają w fife w salonie. A co?-spytałem.
-Wołaj ich,za minute w kuchni.
Kiedy im powiedziałem,że wściekły Tommo na nich czeka...no cóż,nigdy chyba tak jeszcze nie za******lali. To było całkiem zabawne,dopóki nie zostałem w salonie sam,a Louis nie zaczął się wydzierać "gdzie ja do cholery jestem",więc koniec końców sam znalazłem się szybciej w kuchni niż się można by spodziewać.
-Harry,kuźwa,to że kazałem ci ich zawołać na spotkanie nie znaczy,że ty możesz sobie tam zostać! Osobnych zaproszeń ci nie będę pisać! - wydarł się na mnie. Ale ma humorek...
-Jasne,sorry - mruknąłem i usiadłem obok reszty.
-Dobra słuchajcie,on wrócił.Jonatan mnie...nas - powiedział patrząc na każdego z osobna - znalazł.
O kurwa.
Byliśmy w szoku.Ten gnojek miał dać nam spokój,Tomlinson obiecał! Jako pierwszy odezwał się Niall.
-To jaki masz plan? Co robimy?
-Nie mam żadnego planu..
-Ale ja kto ?! Przecież on nas pozabija jak czegoś nie zrobisz!
-Zawsze masz plan,co z tobą?!
-Ja wiem co.Ta mała go rozprasza.
-Zamknąć ryj! Idioci,jeszcze chwila i sam was tu powystrzelam jak kaczki! - Oł noł,Louis się wkurzył jeszcze bardziej...Dosłownie był czerwony ze złości. - Emily...została w to wmieszana przypadkiem.Ale teraz już jej nie możemy zostawić,przecież on ją zabije...
-No i co,już nie jedna twoja laska zginęła przez niego.Jedna w te czy wewte nic nie zmieni chyba,mam racje? - To był Paul.Idiota zanim coś powie mógłby się dwa razy zastanowić.A reszta baranów z towarzystwa jeszcze przyznała mu racje. I jak tu się nie wkurwić?
-Paul wynocha. - odezwałem się.
-C-co? - odpowiedział mi zmieszany
-Słyszałeś.Won,przecież on cie za chwile rozsadzi!
Ten bez słowa wyszedł.Po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i już go nie było.Spojrzałem na Louisa,a potem stojącą za nim Em. Była w szoku,blada jak ściana,oczy ze szkła,cała się trzęsła.Spojrzała wtedy na mnie,uśmiechnąłem się blado,a ona...zero reakcji. Louis akurat się do niej odwrócił.
-Emily on żartował,nic ci się nie stanie,zadbam o to.
-J-j-jasne...j-już raz pra-awie przez cie-ebie zginęłam.J-jak mam ci uf-fać? - ciągnęła swój monolog,strasznie się jąkając. Szkoda mi jej było,taka niewinna,bezbronna,krucha...Wtedy uznałem,że ona nie może zginąć,nie może! Jeśli Louis jej nie obroni,ja to zrobię. Harry,a ty co?Zakochałeś się? Może...nie no co?! Oczywiście,że nie,ja...ja nie mogę. - A-a co je-eśli stanie się c-coś Patt-ty ?!
-Do jasnej cholery,nic wam się nie stanie! Zadzwoń do niej,powiedz,że Niall już po nią jedzie.Ma czekać przed waszym domem. - Tomlinson już dosłownie nad sobą nie panował,skoro krzyczał na tego aniołka. Aniołka? Kuźwa Styles ogar! Ja już też nad sobą nie panuję,skoro gadam takie rzeczy.
~~Emily~~
Wyciągnęłam mojego iPhona i zadzwoniłam do Patty.Odebrała,co mnie zdziwiło,po pierwszych dwóch sygnałach (nie w jej stylu) ale miała zaspany głos.
-H-halo?
-Patty ubieraj się.
-Wal sie Em,ja chcę spać.
-Ale Patty,jeden chłopak po ciebie jedzie...
-Blondyn czy brunet? - spytała bardziej ożywiona.
-Blondyn,ale chyba farbowany...odrosty mu widać.
-Gej?
-Raczej wątpie...ubierasz się?
-Ma przyjechać chłopak. W tym przypadku jestem już prawie uczesana - zaśmiała się - a gdzie .... - przerwała. Pewnie prostowała włosy. - Gdzie ja z nim mam jechać?
-Do mnie. Do domu Louisa.
-I cała magia prysła.
-No dzięki.Tobie on i tak będzie potrzebny tylko na jedną noc...
-A spadaj! Ja taka nie jestem.
-Sama spadaj. I uważaj na kominy.
-Chyba nie załapałam...
-Wiadomo,potem ci wytłumaczę.Pa.
Nie czekając na odpowiedź z jej strony rozłączyłam się. Podniosłam wzrok i zauważyłam,że całe towarzystwo się rozeszło.Został tylko ten cały Harry.
-Koleżanka się szykuje?
-Przyjaciółka. - odpowiedziałam wyraźnie poirytowana.
-Aha okej.
I wiecie co? Wyszedł.Strzelił focha i wyszedł. Focha pierdziocha (jak to mówi moja siostra) i zostałam sama.
Dookoła było cicho,wszyscy zwyczajnie wyparowali. Wzięłam się w garść i poszłam pozwiedzać ten olbrzymi ...nie to nie dom.Za duże na dom.Może willa? Tak tak będzie najlepiej. No więc poszłam pozwiedzać tą olbrzymią wille. Znalazłam salon z mega telewizorem,miał z 80 cali! Potem doszłam do jadalni,ale na stole leżało pełno papierów,zdjęć,trzy laptopy i...broń. Niefajnie. Zgadzam się. Ale w sumie to mój tata też miał broń. Zawsze mówił,że jeżeli ktoś się włamie do naszego domu to będzie się go mógł szybko pozbyć. Oni pewnie też mają ją tylko po to...Po co się oszukujesz Emily.Dobrze wiesz kim są i po co im ta broń...Poza tym ktoś ją ładował dopiero co. Faktycznie,na stole leżały też naboje. Super.
Odwróciłam się,zobaczyłam hol i schody do góry i na dół. Powiem tylko WOW. Bez zastanowienia weszłam po schodach do góry. Spoko sie chodzi po takich kręconych,dotąd miałam okazję tylko po zwykłych,prostych chodzić.Fajnie by było zjechać z tej poręczy...Boże Emili.Ale z ciebie dzieciak. Fakt,to było głupie.Weszłam do góry...w sumie nic ciekawego,długi korytarz,tak na jakieś 10m,który potem skręca w lewo i w prawo.Na samym końcu było lustro w takiej pięknej złotej ramie.Też chcę takie. Przejrzałam się w nim i uznałam,że wyglądam jak kupa nieszczęścia. Potargane włosy,wyciągnięty sweter i starte jeansy,które kocham ponad wszystko. A trudno. Poszłam w prawo. Były tam takie duuże drzwi,popchnęłam je i zobaczyłam siłownie.Było tam kilku chłopaków,ale chyba mnie nie zauważyli.Zamknęłam drzwi i poszłam do tych po lewej. Okazało się,że to zwykła sypialnia,z kolejnym telewizorem i balkonem.Nikogo tu nie było,więc weszłam do środka.Zobaczyłam,że po lewej jest rozwidlenie i dwie pary drzwi. Zajrzałam przez nie,za jednymi była ładna łazienka,bardzo stylowa z kabiną przysznicową i wanną. Za drugimi była garderoba,a w niej...ciuchy damskie. W tym momencie do pokoju weszła jakaś laska. Ładna była,nie powiem.Miała blond włosy,niebiedkie,duże oczy i mocny ciemny makijaż.Zdziwiła się na mój widok,ale nic dziwnego,weszłam przecież do jej pokoju bez pozwolenia.
-Przepraszam,ale co ty tutaj robisz? - nie była zachwycona.
-Ummm...sorry,nie wiedziałam,że to twój pokój.
-Aha,okej.Kim jesteś,jak masz na imię? - uśmiechnęła się delikatnie,a w jej policzkach pojawiły się dołeczki.
-Emily.Jestem...eee...hmm...nikim. To znaczy,nie,że nikim,jestem człowiekiem,tylko nie jestem nikim ważnym,w tym sensie nikim,a nie,że nikim,czyli na przykład duchem,albo zjawą,ja jestem nikim dla ciebie,znaczy chyba się poznamy to wtedy już nie będę dla ciebie nikim,ale na razie jestem po prostu nikim...- zmieszałam się,ona była taka ładna,taka idealna,kiedy się uśmiechnęła to ja po prostu zwariowałam,no bo to jest niemożliwe,żeby ktoś o takiej urodzie był w domu bandziorów.
-Aaa Emily! Trzeba było tak od razu! Louis wspominał,że mieliście wypadek czy cos...był wtedy nerwowy - zachichotała uroczo - ja jestem Perrie,dziewczyna Zayna. - wyciągnęła rękę w moją stronę,w geście przywitania się. Polubiłam ją.
-Aha dobra. - podałam jej rękę. Od tego momentu już nie byłam dla niej nikim,byłam znajomą.
-Zwiedzasz dom,jak się domyślam?
-Coś w tym stylu... - dopiero teraz zauważyłam,że Perrie jest w białym szlafroku,a jej włosy są jeszcze wilgotne. -Czemu jesteś mokra? - super.Musiałam zadać głupie pytanie na sam początek.
-Byłam na basenie na dole...-znowu zachichotała widząc moje zmieszanie.
-Och...oczywiście...ee nie wiedziałam,że tu jest basen.
-Tu jest wszystko skarbie - usłyszałam męski głos.Odwróciłam się i zobaczyłam szczupłego bruneta,o ciemnej karnacji.Wyglądał na mulata. Podszedł do mnie i się przedstawił - Zayn jestem.
-E-emily... - musiałam się zająkać,musiałam. Jak zwykle.
Zayn podszedł jeszcze do Perrie i ją pocałował. Skrępowana udałam,że bardzo zaciekawił mnie wzór na pościeli. W końcu wyszedł,więc popatrzyłam na Perrie.
-Poczekaj chwilke,przebiorę się i cię oprowadzę,ok?
-Ok.
Po kilku minutach wyszła z garderoby ubrana w to i białe,niskie conversy. Szybko spinając włosy w koka,kazała mi wstać i iść za sobą. Pomijając te pierwsze zdanie,które do mnie powiedziała,kiedy zobaczyła mnie,zaglądającą do jej garderoby i łazienki...była najmilszą dla mnie tutaj osobą.
Pokazała mi każdy pokój i powiedziała do kogo należy,kiedy chciała wejść na siłownię powiedziałam,że już widziałam i możemy iść dalej. Zeszłyśmy po schodach i zaprowadziła mnie do spiżarni,tam wzięłyśmy sobie po coli i zeszłyśmy na dół. Ależ tam gorąco...i zalatuje chlorem.Basen był serio duży,wydaje mi się,że wychodzi daleko za ściany domu. Do tego była tam sauna i jacuzzi. Spodobało mi się.
Kiedy już miałyśmy wracać na parter usłyszałam samochód.
-Co...skąd ten dźwięk?
-Z garażu,tam jest - wskazała ręką na drzwi po naszej prawej - pewnie któryś z chłopaków wrócił.
Perrie chciała już iść,ale ja dalej stałam i nasłuchiwałam. Kiedy otworzyły się pierwsze drzwi usłyszałam Patty.
-Iiiiiile tu aut! O ja cie kręce,lamborgini! -słychać ją było aż tutaj,a warto wspomnieć,że drzwi były zamknięte.
-Kto to? - spytała Perrie,raczej nie mając nadziei,że będę wiedzieć.
-Moja przyjaciółka Patty.
-Ooo fajnie. Ona też będzie z nami mieszkać? W końcu nie będę jedyną dziewczyną w tym domu szaleńców i idiotów.
-Zaraz...kto powiedział,że będziemy tu mieszkać?
-No...Louis...-Perrie była wyraźnie zmieszana.A ja wściekła.Wtedy przyszła Patty,widząc nas dwie podbiegła,grzecznie przedstawiła się blondynce,a potem mnie uściskała szepcąc do ucha,że Niall jest wspaniały. Już wiedziałam co się kroi.
-Ło cho cho,czemu tu tak zalatuje chlorem? Ej Em powiedz o co chodziło z tymi kominami?
-Do pytania pierwszego: tam jest basen - wskazałam metalowe drzwi za mną - do pytania drugiego: Powiedziałam,żebyś SPADAŁA -wyraźnie podkreśliłam ostatnie słowo - a skoro spadasz to musisz uważać na kominy po drodze...już czaisz?
-Nie.
-Trudno.Perrie chyba zajarzyła - uśmiechnęłam się do niebieskookiej,która naprawdę płakała ze śmiechu.
-Dobra dziewczyny,idziemy szukać Louisa,musi mi powiedzieć które pokoje będą dla was.
Minęła chwila,zanim do Patty dotarły słowa dziewczyny Zayna.
-Zaraz...po co pokoje? My mamy własny dom...-popatrzyła na mnie nie wiedząc o co chodzi.
-Umm...nooo...eee...mamy,mamy.Ale eee...no po prostu wiesz..eee...Louis ci wytłumaczy.
O wilku mowa.Louis akurat zszedł na dół.
-Dobra dziewczyny,to tak.Do domu na razie nie wracacie,będziecie mieszkać tutaj.Będziecie bezpieczniejsze i już. Jak macie jakieś rzeczy ważne do zabrania to wieczorem po nie pojedziemy. Idźcie zamówić coś do jedzenia,Perrie.
-Zaraz momencik. Dlaczego ja mam tu mieszkać? Emily,tylko mi nie mów,że wpakowałaś się w jakieś kłopoty przez NIEGO. Ostrzegałam cię!
-To nie moja wina,ja nic nie zrobiłam.Idę sobie spokojnie rano na kawke,patrze,a tu Louis mi wyrasta nagle.No i mi kazał z sobą jechać,to pojechałam.A w ogóle to dostałam SMSa i ja się po prostu boję o ciebie,dlatego chyba będziemy musiały troszkę tutaj pobyć,a ty masz mnie słuch...
Nie dokończyłam,bo okno w kuchni,w której byliśmy,rozbiło się,a na kafelkach wylądował duży kamień,zaraz obok Louisa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz