piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 1

Stałam w kawiarni w kolejce po kawę. Codziennie tutaj przychodziłam rano przed rozpoczęciem zajęć. Kobieta za ladą podała mi moje capuccino,a ja zapłaciłam i wyszłam. Otwierając drzwi od razu na niego wpadłam.Moja kawka się rozlała na jego granatową koszulkę polo,przez co jego tors zaczął prześwitywać. Wystraszona podniosłam głowę i zobaczyłam wściekłego,ale niesamowicie przystojnego chłopaka.
Jezu.Jakie.Ciacho. Odezwał się denerwujący głosik w mojej główce.
-Ymm...O jezu. Strasznie cie przepraszam! - Powiedziałam,ale on nawet na mnie nie spojrzał. Stał z lekko rozchylonymi ustami i patrzył na swoją koszulke. Minęło kilka sekund,aż w końcu podniósł wzrok na moją totalnie przestraszoną twarz.
-Aaała ale parzy - powiedział poważnie - Patrz co robisz!
-Przepraszam na prawdę,jestem jeszcze zaspana,a kiedy wychodziłam serio cie nie widziałam...
-Wypierzesz mi to!
-Okej,tylko się tutaj nie rozbieraj,może..
-Jedziemy - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć do swojego auta. Nacisnął przycisk i czarny Ford S Max,stojący jakieś 10m od nas odezwał się.
-Ale...ja mam zaraz zajęcia...
-Trudno. Masz to wyprać i już.
Wcisnął mnie do auta, zamknął drzwi i usiadł za kierownicą.Siedziałam obrażona z założonymi rękami. Po kilku minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed wskazanym przeze mnie domem,w którym mieszkałyśmy razem z moją najlepszą przyjaciółką Patty.Wyszłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę drzwi,i wtedy dostałam czymś w głowę. Odwróciłam się i zobaczyłam wiele rzeczy naraz:
*Patty patrzącą na mnie z wielkimi gałami
*Granatowe zwiniątko na kostce
*Tego chłopaka stojącego bez koszulki przed swoim autem

-Co ty robisz?!
-Miałaś wyprać.
-Nie można podać jak człowiek?
-Kiedy sobie poszłaś...
Odwróciłam się i zaczęłam otwierać drzwi,wchodząc do domu usłyszałam za sobą jeszcze,że za kilka dni wpadnie po odbiór.
Co za dupek.
                                                                          
~
~~~

Minęły dwa dni,a nieznany mi chłopak nie zjawił się. Co miałam zrobić,pobrudziłam mu koszulkę,więc ją wyprałam. Idiotka z ciebie Emily!  Tak wiem,wiem...taka już moja osobowość,Patty od lat próbuje coś ze mną zrobić,ale jej to nie wychodzi. Jestem po prostu za miękka,no ale co poradzić.

Budzik zaczął dzwonić o 6:00. Wstałam i poszłam pod krótki,zimny prysznic,żeby do końca się obudzić. Zeszłam na dół do kuchni,po drodze waląc w drzwi do pokoju Patty,żeby ją obudzić. Wzięłam zielone jabłko,torbę i ostatni raz spróbowałam obudzić Patty,krzycząc,żeby wstawała,bo już późno,po czym wyszłam i udałam się na przystanek. Czekałam już dobre pięć minut na autobus,skończyłam jabłko i zaczęłam trochę marznąć. Zacznij się może ubierać Em.Chodujesz sobie zapalenie płuc! Czasami warto posłuchać instynktu. Zza zakrętu zobaczyłam wyjeżdżającego Forda,który wydawał mi się znajomy. Zatrzymał się przy przystanku,a w oknie zobaczyłam tego chłopaka,któremu miałam wyprać koszulkę.Baran,zachował się jakby nie miał pralki w domu.
-Cześć,wyprałaś?
-Wyprałam.
-Więc oddawaj...
-Została w domu,teraz czekam na autobus.
Widziałam,że się zastanawia nad czymś,a jego oczy wyraźnie pociemniały.Może to ze złości?
-Dobra wsiadaj.Podwiozę cie.
-Aleee...
-Wsiadaj do tego zasranego auta! - zaczął się na mnie wydzierać,jakbym zrobiła nie wiadomo co.Zobaczyłam,że autobus już jedzie,a on blokował podjazd,więc wskoczyłam do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.W aucie było tak strasznie gorąco,że miałam ochotę się rozebrać do naga. Zaczęłam się pocić,ale nie miałam odwagi prosić o zmniejszenie ogrzewania. Kiedy zwalnialiśmy przed światłami odezwałam się.
-Umm...Eeee tak w ogóle to jestem Emily.
-Louis.
Nawet nie obdarzył mnie spojrzeniem.Cały czas patrzył na światła,które były coraz bliżej.W końcu zatrzymaliśmy się na czerwonym i wtedy to się stało.Staliśmy spokojnie dwie sekundy aż nagle w tył auta Louisa uderzył inny samochód,z ogromną siłą,wypychając nas na sam środek skrzyżowania.Pierwsze auto z mojej strony dało radę nas ominąć,ale drugie od strony chłopaka już nie i uderzyło w lewy tył auta.Rozbiły się chyba wszystkie szyby.Odłamek szkło mocno wbił mi się w ramię,a kiedy Louis zaczął w końcu hamować,abyśmy przestali wirować po nawierzchni drogi,uderzyłam głową o schowek na różne rzeczy.Jeszcze jedno auto uderzyło od przodu i całe przedstawienie wstępne się skończyło.Ostatnie co widziałam to ledwo przytomny,Louis oparty głową o kierownice i patrzący na mnie.Potem nastała ciemność.




-Kath






Brak komentarzy: