~Louis~
Siedziałem przy jej łóżku przez kilka dni bez przerwy.Miałem nadzieję,że się obudzi,zobaczy mnie,uśmiechnie i ciepłym,czułym głosem wypowie moje imie.Nie ma szans stary.
Ciało Emily zaczęło nabierać koloru.Nie była już blada jak ściana,jej usta z sinych zmieniły się w delikatnie różowe - były takie jak zwykle.Siedziałem teraz przy oknie i pisałem z moją byłą dziewczyną,a teraz dobrą przyjaciółką Cleo.
Nadawca: Cleo
Odbiorca: Louis
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Dalej tam siedzisz? Odpisz xx
Nadawca: Louis
Odbiorca: Cleo
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak.Muszę mieć pewność,że będzie żyć.Czuję się winny
Nadawca: Cleo
Odbiorca: Louis
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Idź do domu.Jak się obudzi na pewno dadzą ci znać.
Może miała rację.Nie znałem Emily,przejmowałem się bez powodu.Jeśli teraz wyjdę i już nie wrócę to może nie będzie miała większych kłopotów przeze mnie.
Ubrałem się i wyszedłem.
~Emily~
Szłam boso po brzegu ogromnego jeziora.
Woda była zimna jak lód,stopy już mnie szczypały,ale nie mogłam iść po piasku.Kiedy próbowałam parzył niesamowicie.
Cały czas szłam.Moja wędrówka nie miała końca.Piasek gorący jak lawa,woda zimna jak lód.Nie miałam jak uciec do lasu,który był około 50 metrów od wody.Musiałam iść dalej.
Szłam.
Jezioro nie miało końca,nie widziałam drugiego brzegu,żadnego pomostu ani nawet łódki.Pogoda była bardzo dziwnia.Dokładnie nad wodą padało,a na plaży panowały upały.Niebo podzieliło się na dwie części: szare chmury i idealny błękit.
Kończyły mi się już siły,moja wędrówka trwała już kilka dni.Zaczęłam chodzić nierówno i z wielkim trudem stawiałam kolejne kroki,ale nie umiałam się zatrzymać.
Rozległ się krzyk.Obróciłam głowę w stronę jeziora i zobaczyłam człowieka,tonącego na samym środku.Bez zastanowienia wskoczyłam do lodowatej wody.Okropny chłód przeszedł przez moje ciało,ale płynęłam dalej.Musiałam mu pomóc.Im byłam bliżej tym lepiej widziałam kto to.Louis.Jego osoba zaczęła krzyczeć moje imię i prosić o pomoc.Byłam już tak blisko,tak blisko.Nagle coś wciągnęło go pod wodę.Zanurkowałam i zobaczyłam syrenę,ciągnącą go na same dno.Ostatnie spojrzenie i zniknął w ciemnościach.Chciałam wypłynąć na powierzchnię,nabrać powietrza i płynąć za nim,ale...nie umiałam się ruszyć.Moje ruchy coś blokowało,nie umiałam płynąć ku powierzchni.Zaczęło brakować mi powietrza.
Zamknęłam oczy...
*W szpitalu*
-Pacjentka się budzi!
-Udało się!
Powoli otworzyłam oczy.Myślałam,że dalej będę w wodzie,ale obraz dookoła był biały i niewyraźny.
'Umarłam?' Zapytałam w myślach samą siebie.Powoli zaczynałam widzieć lekarzy i pielęgniarki zgromadzonych dookoła mnie.Nie miałam siły odwrócić głowy,dalej nie widziałam gdzie jestem.
'Może wyciągnęli mnie z wody i jesteśmy w lesie' Tylko jak mnie znaleźli.Byłam dobre 5 metrów pod wodą,nie mogli mnie zobaczyć.
-Witamy,witamy! Śmiało kochanie,otwórz oczy do końca.Długo spałaś,dobry tydzień! Może chociaż się wyspałaś hmm? Zaraz dojdziesz do siebie,proszę was ludzie dajcie jej odetchnąć,nie garnijcie się do pani Emily. - Jeden z lekarzy zaczął wyganiać resztę.Przyjemny człowiek,pewnie lubi swoją pracę - Sam ją zbadam,nie potrzeba mi dziesięciu ludzi do pomocy! Dziękuję,na prawdę dam radę panno Elizabeth,jestem doświadczony.
Zostaliśmy sami.
-No kochanie,powiedz coś! - Powiedział siadając obok z szerokim uśmiechem.
Był to człowiek w średnim wieku.Miał może około 45 lat.Zmarszczki na jego twarzy były ewidentnie wywołane częstym uśmiechaniem się,no ale cóż,kiedy gdybym miała takie równiutkie,bielutkie zęby jak on...Też bym się szczerzyła bez przerwy.
-Ummm - odchrząknęłam - Przepraszam,ale...gdzie jestem?
-W szpitalu słoneczko! Po tym okropnym wypadku wpadłaś w śpiączkę,ale bardzo szybko się obudziłaś.Dzielna z ciebie dziewucha,dałaś radę!
-Mówił pan,że spałam tydzień?
-Tak skarbie,dokładnie siedem dni temu trafiłaś do nas.
-A gdzie Louis? Wyciągnęliście go z wody?
-Wody? Jakiej wody kochanie? Mieliście wypadek na skrzyżowaniu,w auto,którym jechaliście uderzyły trzy samochody! To cud,że oboje żyjecie.
-Aleee...przecież nie było żadnego skrzyżowania.Chciałam go ratować,bo syrena wciągnęła go pod wodę. Nie zdążyłam i poszedł na dno.Wyciągnęliście go?
-Tak,z rozwalonego auta.Musiałaś mieć ciekawy sen kochanie...Syreny? Masz bardzo bujną wyobraźnię - zaśmiał się szczerze.
-Dobrze...może i mam.To gdzie jest Louis?
-Przypuszczam,że u siebie w domu.
-Och...a może mógłby mi pan opowiedzieć co dokładnie się stało?
-Oczywiście.No więc...-zaczął opowiadać całą historyjkę,dlaczego trafiłam do szpitala i co się dokładnie stało,a z każdym jego słowem przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia - No więc go wypuściliśmy.
Och...oczywiście.Po co miałby się mną przejmować.Zabrał mnie ze sobą,prawie zabił i zostawił,nie przejmując się tym, czy żyję. Co.Za.Zapatrzony.W.Siebie.Dupek.
-Dobrze,to ja ci dam chwilę spokoju.Jesteś w szoku - Zaśmiał się - Za jakiś czas wrócę i cię zbadam.
-Ummm Doktorze? - odwrócił się - kiedy będę mogła wrócić do domu?
-To wywnioskujemy już po badaniach skarbie. - I wyszedł.Zostałam sama jak palec.Znowu.
Na szafce obok mojego szpitalnego łóżka zobaczyłam moje ubrania i telefon.Złapałam to drugie i zobaczyłam pięćdziesiąt nieodebranych połączeń od Patty.O kurcze,biedna musi się strasznie martwić.Od razu oddzwoniłam.
~Emily! Zdajesz sobie sprawę ile razy do ciebie dzwoniłam?!
~Patty tak cię przepraszam...Wypadek miałam i...
~Wiem kochanie.Ten chłopak,który rzucił w ciebie wtedy koszulką mi powiedział.Byłam nawet w szpitalu,ale mnie do ciebie nie wpuszczono...
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę.Opowiedziałam jej to,co usłyszałam od mojego lekarza.Powiedziałam,że dopiero co się obudziłam i siedzę samiuteńka w pokoju.
~Chciałabym przyjechać,ale akurat jest przerwa obiadowa...Po lekcjach pojadę do domu,wezmę twoje rzeczy i się zobaczymy? Okej?
~Dobra Patty.Dzięki.
~No to buźka,papa!
~Papa.
~Louis~
Waliłem w czerny worek treningowy już z dziesięć minut.Tak rozładowywałem swoje emocje.Wtedy odezwał się mój telefon. SMS od Nialla
Nadawca: Niall
Odbiorca: Louis
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzwonili ze szpitala.Emily się obudziła i ma się w miarę dobrze.Jedziesz do niej?
Nadawca: Louis
Odbiorca: Niall
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie.Sorry stary,ale za dużą krzywdę jej wyrządziłem.Za godzinę będę w domu,nara.
A więc się obudziła.Tak chciałem do niej jechać,ale to by było niezręczne.Wchodzę na jej sale,w której leży podłączona do tylu maszyn,ja tylko zadrapany,a ona leży,drobna brunetka,blada i wystraszona.Bez sensu.Lepiej dla niej jak się już więcej nie zobaczymy.
Tomlinson,ty idioto.Jedź.Spakowałem swoją sportową torbę i wyszedłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz