-Kurwa.-zaklął Louis - Co to ma być?!
Podbiegł do okna mając nadzieję,że ten idiota-sprawca jeszcze tam jest,ale...nikogo nie było.Niall podszedł do kamienia,kucnął i zaczął coś przy nim robić.Spojrzałam mu przez ramię.Kamień był owinięty w biały papier.Blondyn odwinął go i zaczął czytać nabazgraną na nim wiadomość.Jaki oryginalny pomysł. Pomyślałam ironicznie. Wtedy Niall zaczął czytać na głos treść "listu".
-Macie godzinę na zabranie swoich rzeczy z jej domu... Ktoś mi wytłumaczy o co mu chodzi? - zapytał nas wyraźnie poirytowany.
-Pokaż to palancie - Louis wyrwał mu kartkę z dłoni i szybko przeleciał kartkę wzrokiem. - Kurwa. Emily,Patty chodźcie.Perrie i Zayn,wy też możecie jechać,potrzebujemy pomocy.
-A-ale gdzie jedziemy? - spytała moja przyjaciółka.Nie wyglądała za dobrze,była cała blada.
-Do waszego domu.Musicie się szybko spakować,nie wiem co on planuje,ale...chodźcie już. - złapał kluczyki,zapewne od samochodu i wyszedł z kuchni.
Spojrzeliśmy na siebie i wybiegliśmy za nim do garażu,gdzie wcisnęliśmy się do czarnego Land Rovera i odjechaliśmy.
DZIESIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ
Zatrzymaliśmy się z piskiem opon przed naszym domem.Podczas drogi nikt nic nie mówił,wszyscy byli zestresowani. Mieliśmy godzinę,godzinę na zabranie moich i Patty ciuchów,ważnych urządzeń i...no wszystkiego co się da.Wyskoczyłam z auta i poleciałam otworzyć im drzwi.Zaraz za mną biegła Perrie i Patty.
-Macie jakieś kartony? Gdzie są walizki? - spytała Pezz
-Na dole w piwnicy pod schodami. -powiedziałam i sama pobiegłam w wyznaczone miejsce. Wzięłyśmy wszystkie i poszłyśmy do naszej wspólnej garderoby.Nie było czasu na dokładne składanie,a miałyśmy tylko trzy walizki - dwie duże,jedną małą.
-Poradzę sobie z ciuchami,idźcie pakować inne rzeczy. - powiedziałam zestresowanym głosem - Patty nasze pieniądze.Weź je.
Otworzyłam wszystkie walizki,po czym po kolei brałam kolejne stosiki bluzek,spodni,sukienek...i wrzucałam do walizek. Uporałam się ze wszystkim (zaliczając do tego zapięcie walizek wypełnionych po brzegi) w dziesięć minut. Podeszłam z nimi do schodów i najzwyczajniej w świecie sturlałam każdą po kolei.Akurat przechodził Zayn i o mało nie wyrżnął przez jedną.Uśmiechnęłam się przepraszająco,na co on tylko przekręcił swoimi brązowymi oczami i zabrał pierwsze dwie do auta. Pobiegłam do Patty i z zadowoleniem zobaczyłam,że spakowała już nasze laptopy,tablet,ładowarki,radio i podobne rzeczy.Weszłam więc do mnie do pokoju i wyciągnęłam moje pudełka ze zdjęciami,pamiętnikami itp. i położyłam przed pokojem. Uznałam,że mam jeszcze kilka rzeczy do zabrania,więc zwinęłam jedno pudło sprzed łazienki,którą zajmowała się Perrie i wróciłam do pokoju. Brałam co się tylko da i wkładałam do środka: moje pudełeczka z biżuterią,wszystkie 14 par różnych okularów przeciw słonecznych,zdjęcia w ramkach,podręczniki na uczelnię i kochanego,ogromnego misia (może to głupie,ale dostałam go na święta od Patty dawno temu i zasypiam na nim od tego czasu). Kiedy szłam z tym dużym pudłem w stronę schodów usłyszałam ryk Louisa,żebyśmy się pospieszyły. Dziewczyny wyszły z pokoi z pudłami i zaczęły iść za mną. Włożyłyśmy wszystko do bagażnika i towarzystwo zaczęło pakować się do samochodu,a ja przypomniałam sobie o pudełkach ze zdjęciami.
-Jeszcze dwa pudełka mi tam zostały.Zaraz wracam.
-Emily godzina już prawie minęła... - odpowiedział mi Zayn - olej te pudełeczka i zwijajmy się stąd.
-Tam są moje wspomnienia,moje wszystkie zdjęcia.Nie zostawię tego.
-Okej leć,ale się pośpiesz. - tym razem odezwał się Tomlinson.
Wleciałam do domu.Już byłam w połowie schodów,gdy usłyszałam straszny łomot zamykanych drzwi,ale biegłam dalej.Złapałam pudełka i poszłam z powrotem,kiedy poczułam straszny smród...ogień. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam płomienie,które odcinały mi drzwi.
-Kurwa,kurwa,kurwa - zaczęłam powtarzać w kółko.Nie wiedziałam co mam robić,zaczęłam krzyczeć imiona wszystkich,którzy przyjechali tu ze mną.Niemożliwe,żeby nie usłyszeli,nie zobaczyli...Stałam i nie wiedziałam co robić,a płomienie doszły już do salonu i zbliżały się niebezpiecznie do mnie.Stanęłam na schodach i wołałam dalej.Zaczynało mi brakować powietrza,dym był wszędzie.Wtedy do drzwi ktoś zaczął walić,chcąc je zapewne wyważyć.
-Emily!
-Emily!
Usłyszałam głosy Louisa i Zayna.Walili i walili,a mi zaczęło się kręcić w głowie.Kiedy w końcu je wyważyli z zawiasów...Zemdlałam.
~~Louis~~
Płomienie były wszędzie.Nie było drogi,żeby dostać się do leżącej na schodach Emily.Co robić,co robić...gaśnica.Jest nam potrzebna gaśnica.Bez słowa pobiegłem do samochodu,w bagażniku była jedna.Wyciągnąłem ją i wróciłem zaczynając robić sobie drogę do dziewczyny.Za mną szedł Zayn,odwróciłem się,żeby sprawdzić,czy płomienie nie odcięły nam drogi powrotnej.Na szczęście moje przypuszczenia nie były prawdziwe,ale zobaczyłem Perrie i Patty,próbujące wejść do domu.
-Wynocha stąd! -wydarłem się na nie i szedłem dalej. W końcu doszliśmy do schodów.Podniosłem Emily i przerzuciłem ją sobie przez ramię,a Zayn złapał pudełka i wziął ode mnie gaśnicę.Teraz to on szedł pierwszy,co jakiś czas gasząc kolejne płomienie.W końcu wydostaliśmy się w domu,który palił się już cały i kaszląc pobiegliśmy do auta.
-Kto to zrobił?! - wydarł się z pytaniem Zayn.
-Skąd mam wiedzieć,nic nie widziałem...wy dziewczyny nie zauważyłyście,żeby ktoś stąd odjeżdżał?
Obie zaprzeczyły.
Spojrzałem ostatni raz na palący się dom i ruszyłem w drogę do naszego.
W czasie drogi Perrie próbowała ocucić Emily,a Patty płakała w koszulkę Zayna,który ją przytulał.Pezz co jakiś czas zerkała na nich niezadowolona.
-Zazdrośnica - mruknąłem dalej i skupiłem się na drodze.
~~Emily~~
Obudziłam się w nieznanym mi pokoju.Łeb strasznie mnie bolała,a w gardle czułam nieprzyjemny smak dymu i gazu.Fuj.Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam duże drzwi tarasowe i fotel,na którym siedziała Perrie.Widząc,że się obudziłam wstała i kucnęła przy mnie.
-No,no w końcu Em.Spałaś dobre 10 godzin.
-Eh...ghhghh - odchrząknęłam,bo do tego miałam chrypę - Cześć.
-Cześć,cześć - uśmiechnęła się - przyniosę ci wody.
Wyszła,a ja powoli usiadłam.Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam,że siedzę w salonie w ich domu.Spojrzałam przez okno.'Ciemno jak w dupie u murzyna' pomyślałam.Wtedy wróciła Perrie.
-Proszę. -powiedziała podając mi szklankę - nie chcę cię martwić,ale wyglądasz fatalnie.
-I tak się czuję - odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć,ale wyszedł mi z tego chyba jakiś grymas,bo Pezz parsknęła tylko i usiadła obok mnie. -Hmm..Perrie yy...Przypomnisz mi,proszę,co się stało?
-Hmm no wiesz.Staliśmy sobie u nas w kuchni i wtedy przez okno ktoś wrzucił kamień i...-nie dokończyła,bo jej przerwałam.
-Tak,to pamiętam...Co się stało,kiedy wróciłam po te pudełka?
-Kiedy byłaś już w domu,a my rozmawialiśmy w aucie,ktoś podpalił wasz dom.Nie widzieliśmy go,a ty byłaś w środku...chłopaki zaczęli wyważać drzwi,a kiedy w końcu to zrobili wszędzie były płomienie,a ty leżałaś na schodach nieprzytomna.Musiałaś się uderzyć w głowę.W końcu cię stamtąd wyciągnęli i wróciliśmy tutaj,do nas.
-Och...A gdzie Patty?
-Śpi.
-Która godzina? -widziałam,że już ciemno,ale Patty chodzi spać po północy,więc się troszkę zmartwiłam.
Perrie spojrzała na swój zegarek.
-Po drugiej w nocy. -odpowiedziała na zadane przeze mnie pytanie - chcesz iść jeszcze spać?
-Nie,dzięki.A czemu ty nie śpisz?
-Wolałam być przy tobie.Chłopaki gdzieś pojechali,a Patt zasnęła już w samochodzie,kiedy tutaj jechaliśmy..strasznie płakała,Zayn wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju,a ja...wolałam popilnować ciebie.
'Jej pokoju'.Już miała tutaj swój pokój.Dziwnie się z tym czułam,byłam w tym domu raz,nie ogarniałam go,tym bardziej Patty,która nawet nie zdążyła zobaczyć dokładnie parteru,ale pokój już miała.Głupie,wiem.
-Gdzie jest jej pokój? - spytałam,żeby przerwać ciszę,która nastała między nami.
-Obok mojego...twój jest naprzeciwko jej.
-Aha okej. - I znowu cisza.Boże,Boże,Boże,mogła by coś powiedzieć!
-Jesteś głodna? - och gratuluję Perrie,w końcu się do mnie odezwałaś.
-Hmm trochę.Zjadłabym tosty z nutellą.
-To chodź...dasz radę wstać?
-Spróbuję - odpowiedziałam,lekko się uśmiechając,po czym wstałam i zachwiałam się lekko,ale dałam radę utrzymać równowagę i zaczęłam stawiać pierwsze kroki,a Pezz szła za mną.
Doczłapałam do kuchni i zauważyłam,że wstawili nowe okno. 'Szybcy są.' pomyślałam. Blondynka podeszła do lodówki i wyciągnęła chleb tostowy.
-Nutella jest w szafce nad zlewem - powiedziała do mnie i włożyła pierwsze dwa kawałki chleba do tostera.
Po chwili już zajadałyśmy się pysznymi tostami.
~~Louis~~
Kiedy wróciliśmy do domu Zayn zaniósł Patty do jej nowego pokoju,a ja ułożyłem Emily na kanapie.Pezz bez słowa usiadła na fotelu i patrzyła co robię.Zwołałem wszystkich chłopaków,naładowaliśmy broń i wyszliśmy.Rzuciłem tylko do blondynki,że wrócimy dopiero jutro,może nawet wieczorem.Kiwnęła głową,pocałowała Zayna na pożegnanie,po czym usiadła na swoim miejscu i zaczęła oglądać telewizję.Nigdy nie zadawała pytań typu: gdzie jedziecie,co chcecie zrobić.Dobrze wiedziała,że to nie jej sprawa,że nie musi wiedzieć..I dobrze.Usiadłem za kierownicą i ruszyłem. Mieliśmy niełatwe zadanie,trzeba było odnaleźć tego gnojka,który podpalił dom dziewczyn i dowiedzieć się,gdzie jest jego szef.Zadanie serio do dupy,bo nawet go nie widzieliśmy,prawda?Ale było oczywiste,że ten baran pójdzie do stałej kryjówki Johnatana,która znajduje się pod Big Benem.Odkryliśmy ją razem z tatą,kiedy miałem 17 lat i postanowiliśmy,że na razie jego ludzie nie muszą wiedzieć,że ją znamy...trzymałem się tego do dzisiaj.
-Gdzie jedziemy? - spytał Zayn
-Pod Big Ben.Będziemy tam siedzieć i patrzeć na każdego podejrzanego...poznamy ich,zobaczycie.
-A co jeśli nie? - tym razem pytanie zadał mi Harry
-Powiedziałem,że poznamy. - odpowiedziałem trochę zirytowany.
Resztę drogi nikt się nie odzywał.Szykowali broń,podsłuchy i nadajniki,a ja prowadziłem samochód.
5 godzin później-Louis?...Louis słyszysz mnie? - w moim uchu rozległ się głos Zayna.
-Hmm no słyszę - odpowiedziałem patrząc na zegarek.Było już po północy i przysnęło mi się na tylnych siedzeniach auta.Chłopaki chodzili po ulicach i siedzieli w pub'ach w okolicy.
-Big Ben normalnie jest zamknięty.Przed chwilą dwaj faceci weszli do środka tylnymi drzwiami...Chyba były otwarte. - powiedział,a ja od razu zerwałem się z podłogi i usiadłem z przodu odpalając silnik.Rzuciłem tylko,żeby zwołał wszystkich w bocznej alejce i ruszyłem.
Dojeżdżając zobaczyłem,że wszyscy już czekają.Zaparkowałem i wysiadłem z auta.Nikt nic nie powiedział,byliśmy bardzo cicho.Wskazałem palcem na drzwi,które były jakieś 10 m od nas i prowadziły chyba do piwnic wieży zegarowej. Zayn kiwnął twierdząco głową,a ja ruszyłem wyciągając z tylnej kieszeni mój pistolet.Reszta poszła w moje ślady.
Drzwi były otwarte.Popchnąłem je lekko i zobaczyłem schody na dół,oświetlone białymi lampami.Po cichu szedłem dalej.Na dole były kolejne drzwi,które tym razem były zamknięte.
-Kurwa - zakląłem pod nosem. - Trzeba je będzie wyważyć,ale tak za pierwszym razem...Liam?
-Już się za to biorę - podszedł do drzwi i...przyłożył do nich ucho,a już po chwili zaczął chichotać.
-Stary co ty odwalasz? - zapytał Zayn. Swoją drogą chyba trochę za głośno.
-Tam jakiś gościu chrapie na całego - powiedział Liam między napadami śmiechu. Po chwili jednak spoważniał.
-Wystarczy nasz standardowy łom do rozwalenia zamka.
-To do roboty,no już! - rozkazałem i odszedłem na bok,żeby mieli miejsce,a Niall wyciągnął z torby łom,o którym mówił Liam. Po chwili drzwi były już otwarte.
Wszedłem do środka i zobaczyłem dwóch śpiących facetów,całkiem zachlanych.Na stole stały butelki po wódce i innych alkoholach,a w powietrzu unosił się zapach tego wszystkiego. Chłopaki podeszli do nich i walnęli porządnie w pysk. Ci obudzili się i pospadali z krzeseł.Podnosząc się klęli pod nosem,a moi ludzie zaczęli ich kopać.Po chwili kiedy już zwijali się z bólu posadzili ich na krzesła i przywiązali sznurem.Podszedłem do pierwszego i zacząłem "przesłuchanie":
-Kim jesteś?
-Twoją teściową - wybełkotał,za co dostał w te skrzywioną już i tak mordę.Był zapewne starszy ode mnie,miał może 30 lat.
-Spytam jeszcze raz: kim jesteś?
-eh...Nick Jonson.
-A ty? - zwróciłem się do drugiego,młodszego faceta.Gówniarz,nie wiem czy miał 18 lat.
-Sam Stick. - odpowiedział,po czym sobie zaczął ziewać.Podszedłem powoli i jemu też dałem w pysk.
-Pracujecie dla Jonatana,zgadza się?
Cisza.
-Och dajcie spokój i tak was zaraz zabiję,więc odpowiadajcie.On już wam nic nie zrobi.
Dalej cisza.
-PRACUJECIE DLA JOHNATANA,TAK CZY NIE?! - kończyła mi się cierpliwość i zacząłem się wydzierać.W końcu ten małolat mi odpowiedział.
-Tak.
-Podpaliliście dom Emily,zgadza się?
-Tak.
No i taki dialog mi odpowiada,kuźwa.
-Dlaczego kazał wam to zrobić?
-Powiedział tylko,że chce zniszczyć najpierw twoje życie,a potem cię zabić.
Jasne.Sie boję,normalnie sikam w majty.
-Ma jeszcze jakieś plany?
-Wspominał coś o jakiejś blondynce,która z wami mieszka. - tym razem odpowiedzi udzielił mi ten starszy.Na jego słowa Zayn poruszył się niespokojnie.Popatrzyłem na niego,dając mu do zrozumienia,że Perrie jest bezpieczna i ma się uspokoić.
-Coś konkretnego? Wiesz co na nią planuje?
-Nie.
Usiadłem na stole i zaczynałem rozmyślać co robić.
-Gdzie on jest?
-W L.A. załatwia jakieś sprawy z innymi.
-Ma zamiar tutaj przyjechać?
-Za dwa tygodnie.
Zapatrzyłem się w swoje czarne conversy.Myślałem jak załatwić te sprawę.co robić? Niespodziewanie odezwał się znowu ten młodszy.
-Uważajcie lepiej.On chce cie wykończyć.Psychicznie i w ogóle całkiem.Powiedział,że wszyscy twoi bliscy będą po kolei ginąć,aż zostaniesz sam i wtedy cię zabije.
-Mówił coś jeszcze?
-Nie.
Wiedziałem więc już wszystko.Mogłem się ich pozbyć.Wstałem i dałem Niallowi znak,że już mogą robić swoje,a sam wyszedłem z pomieszczenia bez słowa.Po chwili rozległy się dwa strzały.
-Dzięki. - powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z kryjówki ludzi Johnatana.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział słaby jak na mnie,ale cóż.Tak jakoś wyszło...Mam nadzieję,że się podoba.
Następny za tydzień w piąteczek ;)
Pamiętajcie,że dzisiaj wychodzi nasz upragniony teledysk do MM o 17:00!!! Pobijamy rekord,nie zapomnijcie hehe
Na reszcie piątek,chociaż dla mnie weekend zaczął się już tydzień temu.Ten przesiedziałam w domku,zresztą Ari też od środy siedzi chora.
Życzę miłego weekendu wszystkim!
Kath. xoxo <3
A NA KONIEC NASZ KOCHANY TOMMO!