wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 7

                                                             ~~Louis~~
 Moi ludzie pozbyli się zwłok bardzo szybko.Nigdy jednak nie interesowałem się tym,co z nimi robią...ufałem im. Poszedłem do samochodu,położyłem się na tylnych siedzeniach i,niemal od razu,zasnąłem.Nigdy mi się to nie udawało tak łatwo,jednak tym razem byłem spokojniejszy i już po chwili odpłynąłem w krainę snów.

Siedziałem na fotelu uparcie patrząc się w ścianę.Drzwi były zamknięte,a okna zasłonięte.Było późno,reszta domowników już dawno spała,lecz ja czułem,że dzisiejszej nocy nie mogę zasnąć.Czułem,że coś się wydarzy.Powoli moje powieki zaczęły opadać,ale przeszkodził im odgłos otwieranych drzwi. Obróciłem się i ją zobaczyłem.Stała w flanelowej piżamie,składającej się ze spodni i koszuli,a pod spodem miała biały top.Ułożenie jej włosów świadczyło,że długo się obracała,z boku na bok,nie mogąc zasnąć.Popatrzyła na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami,ale tylko na jedną,jedną sekundę.Zaczęła mierzyć wzrokiem pokój,który nie był w najlepszym stanie i ziewnęła uroczo,zatrzymując swój wzrok z powrotem na mnie.
~Hej - powiedziała cichutko,jakby bojąc się,że może kogoś obudzić - nie mogę zasnąć.
Kiwnąłem na to tylko głową i rozłożyłem swoje ręce,zapraszając ją w swe objęcia.Bez zastanowienia podeszła,usiadła mi na kolanach i wtuliła się w moją klatkę piersiową.Była taka drobna,krucha i bezbronna.Położyłem na jej włosach krótki pocałunek i oparłem o nie głowę.Wziąłem wdech...truskawki.Pachniała tak samo słodko,jak wyglądała.Siedzieliśmy tak i bez słowa wtulaliśmy się w siebie,aż po chwili poczułem,że mi ciąży w ramionach.Pomyślałem tylko,że zasypia.Odczekałem chwilkę,żeby porządnie odpłynęła,po czym wziąłem ją na ręce,jak pan młody,przenoszący swoją żonę przez próg domu i ułożyłem ją na łóżku.Delikatnie przykryłem ją białą pościelą i spojrzałem na nią.Przez te egipskie ciemności widziałem tylko zarysy jej twarzy,ale to mi wystarczało.Wiedziałem jak pięknie wygląda.Podszedłem do okna i odsłoniłem je.Niebo było piękne;bezchmurne i gwiaździste,a księżyc w nowiu był ogromny.Każda gwiazda przypominała mi o błyszczących oczach Emily.Odwróciłem się w stronę łóżka.Dalej spała,a jej twarz oświetlał księżyc.Była jeszcze piękniejsza niż zwykle,była taka rozanielona,taka idealna.Poczułem,że moje oczy już nie dają rady,że muszę spać.Ułożyłem się wygodnie za nią i przytuliłem ją.Pomyślałem tylko,że chciałbym,aby ta chwila trwała wiecznie,a potem...
No właśnie...a potem się obudziłem.I wszystko zniknęło.Obraz śpiącej Emily,pięknego nieba nocą i te uczucie,które odczuwałem zawsze będąc z nią.Ten niepokój,niespokojny ból brzucha,troska i ciepło na sercu.Nie było Emily - nie było tego.
I wtedy zrozumiałem.Zrozumiałem,czego pragnę,co oznacza ten niepokój,gdy jestem z nią,ta troska i te uczucie.
Kocham ją.
Kocham Emily Stone.
Kocham.

                                                             ~~Emily~~
Z Perrie rozmawiałyśmy już całą noc o...tak właściwie to o wszystkim i o niczym.Opowiedziałam jej o moich studiach,przyjaciołach,opowiedziałam jak poznałam Patty,ile razem przeszłyśmy,a ona mi o swoim dzieciństwie,o tym jak spotkała Zayna mając siedemnaście lat i jak już po miesiącu uciekła z domu do niego.Nie widziała swoich rodziców od czterech lat,nie dzwoniła,nie pisała...o dziwo,oni także.Powiedziała,że pewnie było im to na rękę,ojciec upijał się co wieczór,a matkę obchodziła tylko kasa,na kolejne fryzury,paznokcie i ciuchy.Zrobiło mi się jej szkoda,lecz powiedziała,że nigdy nie miała z nimi dobrych kontaktów i że ani trochę za nimi nie tęskni.Potem opowiedziała mi jak z Zaynem polecieli do Paryża i jak świetnie się tam bawili.A później dowiedziałam się,że są zaręczeni.Opowiadała jak wyobraża sobie wesele i swoją suknię,która będzie szyta na miarę.Rozmawiałyśmy o jej weselu i rozmawiałyśmy,aż nastała cisza.Cisza,która już po chwili została przerwana przez Pezz.
-Hmm Emily?
-Taaak?
-Wiesz...nie mam żadnych koleżanek.Nie mam siostry.Kiedy wczoraj poznałam ciebie...byłam przeszczęśliwa.A teraz siedzimy tutaj i rozmawiamy,jak najlepsze koleżanki.Znam cię dopiero kilkanaście godzin,ale bardzo cię polubiłam.I mając nadzieję,że ty mnie też,chcę cię poprosić,abyś została moją druhną na ślubie...Zgadzasz się?
Zaniemówiłam.
-Och...Perrie...Boże,oczywiście,że się zgadzam.Ja też strasznie cię polubiłam,no bo jesteś taka miła,zabawna...Zastanawiam się,czy jest na tym świecie ktoś,kto by cię nie pokochał tak jak ja od razu po naszym pierwszym spotkaniu. - uśmiechnęłam się czule,a Pezz podeszła i mnie mocno przytuliła,szepcąc mi do lewego ucha "dziękuję" - ale...
-Ale...co? - spytała zaniepokojona.
-Nie jesteśmy koleżankami.
-Och...-spuściła wzrok.
-Od tej chwili jesteśmy przyjaciółkami głuptasie! - rzuciłam w nią poduszką,a ta spojrzała na mnie i znowu się na mnie rzuciła,przeszczęśliwa,że znalazła swoją pierwszą przyjaciółkę.
Ułożyłyśmy się obok siebie i po chwili zasnęłyśmy.

                                                              ~~Patty~~
Rano obudziłam się w jakimś pokoju,którego nie znałam.Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do okna,za którym w oddali zobaczyłam budzący się Londyn.Odwróciłam się i rozejrzałam po pokoju.Był dosyć duży,miał trzy drzwi,biurko,komodę na książki i szafkę nocną,na której stała pięknie zdobiona lampka i szklanka z wodą - pewnie dla mnie.Na środku pokoju był duży,beżowy,puszysty dywan.Otworzyłam drzwi za łóżkiem i zobaczyłam łazienkę,a w ich sąsiednich była garderoba,w której były moje dwie walizki.Na wieszakach były też inne ubrania,nie moje,ale wolałam ubrać coś własnego.Wyciągnęłam ten strój,plecaczek i zegarek i przebrałam się,a włosy upięłam w luźny kok.Do plecaka włożyłam portfel,telefon,po czym podeszłam do drzwi naprzeciwko łóżka,otworzyłam je i zobaczyłam korytarz.Niepewnie wyszłam na niego i udałam się w stronę schodów.Zeszłam na dół do holu i na kanapie ujrzałam Perrie i Emily tulące się do siebie.Spały.
Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu.Wyglądały jak najlepsze przyjaciółki.Byłam zazdrosna o Emily.Moje oczy wypełniły się łzami i poczułam jak spływają mi po policzkach.Pociągnęłam nosem,chyba trochę za głośno,bo Perrie otworzyła oczy i spojrzała na mnie.Początkowo się uśmiechała,ale gdy zobaczyła mój smutek,automatycznie,mina jej zrzedła.Podnosząc się obudziła też Emily,ale ta tylko obróciła się na drugi bok,plecami do mnie i dalej spała.Pezz podeszła do mnie i przytuliła mnie.
-Patty co się stało?Dlaczego płaczesz? - szepnęła mi do ucha.Wkurzyłam się.
-Odsuń się ode mnie! - krzyknęłam,co obudziło Em do końca.Odepchnęłam Perrie i wybiegłam z domu.

                                                              ~~Perrie~~
Nie wiedziałam co się stało Patty.Zobaczyłam tylko,że płacze i chciałam ją jakoś pocieszyć,na co ta zaczęła na mnie krzyczeć i pobiegła nie wiadomo gdzie.Stałam jak słup soli i patrzyłam w stronę drzwi,mając nadzieję,że wróci,ale to się nie stało.Wtedy podeszła do mnie Emily i położyła swoją rękę na moim ramieniu.
-Nie przejmuj się,ona czasami tak ma.
Kiwnęłam głową,ale dalej czułam się winna temu,co tutaj zaszło.Spojrzałam na zegar nad drzwiami.Była godzina 9.03,a chłopaków dalej nie było.Więc gdzie się podziewali?Nie mogłam zadzwonić do Zayna,zabiliby mnie chyba za to.Trzeba czekać.
Poszłyśmy do kuchni,Emily nastawiła wodę na kawę,a ja wyciągnęłam dwa kubki.Po chwili siedziałyśmy już przy wysepce i popijałyśmy kawę.W oczach Em widziałam,że rozmyśla,pewnie nad jej przyjaciółką.
-Emily?Może pójdziemy jej poszukać?
Pokręciła głową na tak.
Kiedy już wypiłyśmy zaprowadziłam ją do jej pokoju,a sama poszłam się umyć i ubrać do swojego.Wybrałam te ubrania,a włosy zostawiłam rozpuszczone.Zeszłam na dół i z komody w holu wyciągnęłam mój portfel i czekałam na Em.Po chwili zeszła,ubrana w to i poszłyśmy do garażu.Siedziałam już za kierownicą mojego Forda S Max i jechałyśmy wolno w kierunku centrum Londynu.Miałyśmy nadzieję,że po drodze ją spotkamy,ale niestety to się nie zdarzyło.
-Pewnie jest w Starbucksie zawsze tam  chodzi gdy jest smutna...-odezwała się Em .
Pojechałam do wskazanego przez nią miejsca. Kiedy dojechałyśmy na miejsce Emily w nadzwyczaj szybkim tempie wyszła z auta i wbiegła do kawiarni. Natomiast ja ze spuszczoną głową podążyłam za nią. Czułam, że to przeze mnie...Zauważyłam Emily, przytulała ona Patty i szeptała jej coś do ucha jednak z oczu brunetki nadal wylewały się łzy. Natychmiast  do nich podeszłam.
-Patricia, nie płacz proszę cię, jeśli to jest związane ze mną lub jeśli ci coś zrobiłam to przepraszam, tylko powiedz mi co się stało?-spytałam płaczliwym tonem, czułam, że się za chwilę rozpłacze.
-Tsaaa, nie udawaj, może jeszcze powiesz, że niechcący mi kradniesz przyjaciółkę - sykneła, wycierając łzy.
-Jak możesz mnie o to oskarżać? Niektórzy ludzie chcą mieć dwie przyjaciółki zdajesz sobie z tego sprawę?-teraz to ja się wkurzyłam przez pół godziny ryczała i uciekła tylko dlatego, że zaprzyjaźniłam się z Em.
-O to ci chodzi? Przecież jesteś moją przyjaciółką, a to, że Pezz też nią jest nie znaczy, że  cię zostawię. Jak możesz być taką egoistką, mogłabyś też czasem pomyśleć o mnie, może ją bym chciała mieć więcej znajomych, ale ty mi na to nie pozwalasz!- wtrąciła Emily.
-Ja nie wiem czemu tak zareagowałam, nie panowałam nad sobą, naprawdę przepraszam...-Patty spuściła głowę i wpatrywała się w swoją kawę, która zdążyła zamówić przed naszym przyjazdem.
-Nic się nie stało, ale nie rób tak więcej, ok?-uśmiechnęła się moja przyjaciółka, jejku jak to dziwnie brzmi... mam przyjaciółkę z krwi i kości.
-Myślę, że tobie Perrie też się należą przeprosiny, przyjaciółki?- Patricia tym razem zwróciła się do mnie.
Uśmiechnęłam się i ją przytuliłam. Po pięciu minutkach wzięłyśmy każda po kawie Latte i poszłyśmy do samochodu.Wtedy odezwał się mój telefon.Spojrzałam na wyświetlacz: ZAYN <3. Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Hej kochanie! Już wróciliście?
-Perrie? Żyjecie? Boże bałem się,że coś wam się stało.
-
Niepotrzebnie - zachichotałam - miałyśmy drobny problem z Patricią,ale już jest dobrze.Zaraz będziemy w domu.
-Jaki problem?
-Nie ważne Zayn.Kończę,bo wsiadamy do samochodu.Pa!
Rozłączyłam się. Po piętnastu minutach drogi stanęłyśmy przed domem. Weszłyśmy do środka,w salonie siedział Louis i Zayn,reszta chłopaków pewnie spała.Mój chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie na powitanie.Rzuciłam "cześć" do Louisa...nie odpowiedział.Wstał i gdzieś poszedł.
-Co mu się stało? - spytałam Zayna.
-Nie wiem. Obudził się rano nie w sosie i do nikogo się nie odzywa.
-Może dostał okres i jest w szoku? - powiedziała Emily i wszyscy się zaśmiali.
-Emily,może ty z nim pójdziesz porozmawiać? - odezwał się,przez ataki śmiechu,Zayn.
-Mogę... - odpowiedziała i jeszcze trochę chichocząc poszła w kierunku,w którym poszedł Lou.

                                                       ~~Louis~~
Poszedłem na siłownie.Musiałem się wyżyć.Zacząłem jak nieopętany walić w worek treningowy.Ręce już mnie rozbolały,więc dałem sobie chwilkę przerwy,kiedy...
-Hmm..cześć Louis. -usłyszałem jej głos. Spojrzałem w stronę,z którego dochodził.Siedziała na ławeczce obok mojej torby z ręcznikiem,wodą itd. Wyglądała tak ślicznie. Kiedy zobaczyła,że się jej przyglądam lekko się zarumieniła. Jak słodko. Zaraz...co? Nooo słodko to wygląda. Opanuj się Tomlinson.Bez tych komplementów,ok? Ok.
-Cześć - rzuciłem bez emocji i poszedłem w kierunku mojej torby po wodę.
Kiedy ją wyciągałem próbowała złapać kontakt wzrokowy pochylając głowę w moją stronę.Spojrzałem na nią,wtedy się odezwała ponownie.
-Louis,co się stało? - to był taki troskliwy ton...
-Nic - a to był taki oschły,bezuczuciowy ton. Zajebiście Tomlinson.Nie ma to jak kulturalne traktowanie dziewczyny,na której ci zależy. 
-Skoro tak. - powiedziała,tym razem tak jak ja.Beznamiętnie.Wstała i skierowała się w kierunku drzwi.Była zła,widać na kilometr.W ogóle dlaczego ja byłem taki wredny? Rozumiem dla Harrego,Liama...ale dla Emily? Ona mi nic nie zrobiła.
-Czekaj...-zatrzymała się na moje słowo.Jak słucha,mrrr...WTF?! - przepraszam.
Odwróciła się.Spojrzała na mnie surowym wzrokiem,na co ja spuściłem swój.Chciałem się odwrócić,nie mogłem już siebie znieść,kiedy...poczułem jak splata swoje ręce na mojej szyi,a głowę kładzie na mojej klatce piersiowej. Ona...ona mnie przytula? Natychmiast odwzajemniłem uścisk,nie chciałem jej puszczać.Czułem,że właśnie teraz chronię ją najlepiej,kiedy jest w moich ramionach,przytulona jak...jak w tym śnie,po którym tak się o nią bałem,że aż zacząłem ją ignorować.Bez sensu,wiem,ale...tak wyszło.Teraz liczyła się dla mnie tylko ta chwila,kiedy była tak blisko.Chciałem jej powiedzieć co czuję,chciałem to wykrzyknąć,ale nie mogłem.Jeszcze nie.Nie teraz.
-Już dobrze Louis.


TAK PRZEPRASZAM,ŻE TYLE MUSIELIŚCIE CZEKAĆ,NAPRAWDĘ ! ROZUMIECIE KONIEC PÓŁROCZA,FERIE ITD...NIE WYRABIAŁYŚMY,ALE JUŻ JEST
Dzięki za tyle wyświetleń,jeszcze chwila  i dojdziemy do 500! To super uczucie,serio :)
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział...mam nadzieję,że dosyć szybko.
A wam jak mijają ferie? A może jeszcze nie mieliście wolnego lub już wróciliście do szkoły? Nie wiem gdzie mieszkacie,a wszędzie inaczej :D U nas leci właśnie drugi tydzień,czyli w poniedziałek do szkoły :( Więc nie spodziewać się zbyt szybko kolejnych rozdziałów...będą dodawane w weekendy.
Buźka!